poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Water Street Blue od NYC'a.

Hej Piękne!
Dawno nie pisałam o żadnym lakierze do paznokci, a dlaczego? Straciłam swoje długaśne pazurki i poprostu w tym czasie miałam z nimi problemy.. ale uff - już jest okey!


Jak widać kolorek dość przyjemny, a jak błyszczy! to akurat podoba mi się w nim najbardziej :)
Jest to pierwszy lakier firmy NYC, z którym mam do czynienia, lecz moje uczucia są nieco mieszane..
Konsystencja jest dość dziwna, niby nie jest gęsta, ale strasznie się rozprowadza na paznokciu, może to wina pędzelka?


Nie wygląda na duży, ale na prawdę miałam niesmak posługując się nim. Albo po prostu sobie coś ubzdurałam :D
Co do wysychania - nie trzeba długo czekać, co mi się bardzo podoba! nawet dwie warstwy nie stanowią tu problemu!
W zasadzie co do warstw to wystarczy jedna, aby w pełni pokryć płytkę, ale ja z ciekawości nałożyłam dwie i wielkiej różnicy nie widać.

Co mnie zdziwiło? długiii termin ważności:


Nigdy nie spotkałam się z lakierem ważnym 30 miesięcy :P zazwyczaj jest to termin 12. Ale chyba jest to plusik ;)
Niestety muszę przyzać, że po jednym dniu widać już odpryski..
Więc jak mówiłam - uczucia są mieszane :)




A jak Wam widzi się ten kolorek?
Miłego dnia!
Buziaki :*

środa, 24 kwietnia 2013

Mini rozdanie na Facebooku.

Hej!

Bardzo chciałabym zaprosić Was na moje pierwsze mini rozdanie organizowane na funpage mojego bloga :D
Warunków nie jest wiele, a myślę, że warto :)


Zapraszam! klik :)

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

trochę nowości. + Liebster Award

cześć i czołem! :)

Dzisiejszy post bez żadnej recenzji, więc całkiem na luzie!  Chcę się pochwalić moimi kosmetycznymi łupami  z ostatniego miesiąca - w sumie od dnia, w kórym mieszkam w UK!

Ale najpierw mam zaszczyt podziękować Wam za 5000 odwiedzin i za 150 obserwatorów! jesteście super!! :* małymi kroczkami zbliża się moje pierwsze pół roku prowadzenia bloga, a co za tym idzie na pewno małe rozdanko w ramach podziękowań :)))

A oto moje łupy:


od lewej:
  1. Kojący tonik wzbogacony w witaminy, Garnier - nawet przyjemny ;)
  2. Waniliowo malinowy żel pod prysznic, Orginala Source - pachnie bombowo! ciekawe jak działa!
  3. Odżywczy żel pod prysznic z wonią owoców i aloesu, NIVEA - przyznacz szczerze, że zapach też niczego sobie.
  4. Odżywcza maseczka przecie wniedoskonałościom, Blemish Mud - hmm ciekawe jak działa.
  5. Żel do golenia, Gillette - jest wręcz idealny do golenia maszynką, skóra miękka.. ale recenzja kiedy indziej ;D
  6. Coffeine Eye Roll-on, Garnier - coś na cienie pod oczami.. muszę się ich pozbyć! testuję zaledwie kilka dni :)
  7. Suchy szampon, Batiste - recenzja
  8. Odżywczy balsam do ciała, Nivea - prezent od mojego A. w sumie sama bym go nie kupła, bo już miałam jedną przygodę z balsamem tej firmy..
  9. Odżywcze masło do ciała - kolejny prezent od A. ten to akurat mi się spodobał :D czeka w kolejce na wypróbowanie :)
  10. Lakier do paznokci, NYC - piękny kolorek.
  11. Olejek do ciała, Johnsons Baby.
  12. Cienie do powiek, Missy Sporty - na oku ta zieleń wygląda całkiem całkiem!
  13. Antyperspirant w kulce, NIVEA - na początku nie byłam do niego jakoś pozytywnie nastawiona.. ale teraz jest OK!
  14. Paletka cieni, MUA - moja pierwsza! :D ma łądne kolorki :)
  15. w końcu nabyłam też Zalotkę! w Polsce zawsze nie było mnie na nią stać.. :D

Oprócz kosmetyków nabyłam też kilka ciuszków:


Niestety większość wylądowała w praniu :P muszę Wam powiedzieć, że podoba mi się ta bluza - bo jest męska :D  ma piękny rozmiar XS - gdzie normalnie noszę L-XL xD jak fajnie można się podnieść na duchu :D

Dostałam też kilka próbek:


  1. Zapach perfumu Hogo Bossa - jak widać próbka yyy.. dziwna?
  2. Próbki Kremu do cery normalnej i suchej 1,5 ml x 3 - mogą być ciekawe!
  3. Pasta do zębów, Colgate 15ml - przyda się :D

No i jeszcze chciałam się pochwalić tym, że staję się mniej zacofana :D  mój pierwszy YANKEE CANDLE!




Niestey jest to na początek miniaturka, ale zawsze coś! zapach mi się strasznie podoba <3 teraz czekam aby sobie tą świeczuszkę zapalić! :D

A na koniec chciałbym odpowiedzić na pytania z tagu Libster Award, które dostałam od Aenari z Małego, Kosmetycznego Świata - dziękuję Kochana :)

1. Dlaczego założyłaś bloga o tematyce kosmetycznej?
W zasadzie był to impuls, nudziło mi się.. Na początku nie wiedziałam o czym mam tu pisać - co widać w moim pierwszym poście :D - ale  jakoś wkręciłam się w ten kosmetyczny świat.
2. Na którym miejscu w życiu znajdują się kosmetyki?
Odkąd czytam Wasze recenzje to niemalże na pierwszym :D nie no żartuję.. lubię je kupować i opisywać, takie moje hobby. 
3. Ile kosmetyków znajduje się obecnie w Twoim posiadaniu?
Oj znacznie więcej niż przed założeniem bloga ;P nie jest to ilość jakaś tam ogromniasta, ale kilkukrotnie powiększona :D Może przez to, że zwracam uwagę na to co powinno się używać.
4. Czy blogowanie sprawia Ci przyjemność?
Oczywiście!
5. Czy jesteś osobą podatną na wpływ innych?
Zależy wjakiej sytuacji.. zazwyczaj wolę roobić wszystko po swojemu!
6. Dania jakiej kuchni preferujesz?
hmm.. chyba każdej po trochu :D nie znam się na kuchniach..
7. Czy jesteś zwolenniczką zdrowego trybu życia?
zdecydowanie nie! ;D zawsze jem to co chcę, a poruszać to też poruszam się gdy muszę :D
8. Uprawiasz jakiś sport?
niee.. to nie dla mnie ;)
9. Jaki jest ZTwój ulubiony program telewizyjny?
w zasadzie to nie oglądam telewizji.. Jedynie mój meksykański serial :D
10. Czy masz jakieś hobby?
Tak! zakupy i blogowanie! haha.. 
11. Co jest Twoim największym marzeniem?
Zdecydowanie staram się nie marzyć.. :)

Uff. Dotrwałam do końca!
Czyżbym znów dodała długaśny post? Przepraszam :D


piątek, 19 kwietnia 2013

Suchy szampon, Batiste.

Witajcie Kochane! :D

Czy Wy też macie czasem lenia i nic Wam się nie chce? mi się to zdarza non stop ;P Dziś mam dla Was recenzję typową dla leniwców ;) a mowa o suchym szamponie z Batiste.


Kilka słów od producenta(tłumaczyłam z języka angielskiego): Batiste Dry Shampoo jest idealnym rozwiązaniem do zostowania pomiędzy myciami włosów. Szybkie rozwiązanie rewitalizujące włosy i usuwające nadmiar tłuszczu. Włosy są cudownie czyste i świeże jak i sama skóra głowy.
Do każdego rodzaju włosów.


Jeżeli chodzi o sam zapach to wczytałam się głębiej w sklepach internetowych ;P i oto co znalazłam:

Batiste Cherry to zapach radosny, soczyście owocowy. Apetyczna wisienka z nutką retro sprawia, że aż chce się ruszać na podbój świata. Zacznij od deseru – a Batiste Cherry niech będzie wisienką na torcie udanego dnia. 

Brzmi nawet zachęcająco ;P ale o moich wrażeniach za chwilę ;D

Jak stosować?
  1. Potrząśnij intensywnie puszką i rozpyl szampon u nasady włosów w odległości 30 cm.
  2. Wmasuj szampon w kilkanaście sekund
  3. Rozczesz włosy i ułóż jak zwykle.
Składniki: Butane, Isobutane, Propane, Oryza Sativa (Rice) Starch, Alcohol Denat., Parfum (Fragrance), Distearyldimonium Chloride, Cetrimonium Chloride.

Pojemność: 200 ml
Cena: £1,45 , w sklepach internetowych ok 16 zł
Dostępność: w UK widzę go w każdym markecie, a w Polsce to chyba nadal sklepy internetowe.



Moim zdaniem:
W zasadzie będąc jeszcze w Polsce nie miałam jakiejś potrzeby zakupienia suchego szamponu - a wtedy na blogosferze było wielkie HALO na jego temat. Tak samo i tutaj - kupiłam go, bo koniecznie chciałam wydać pieniążki na coś nowego :D Bum - trafiła się promocja, więc czemu nie? :P no i szczerze mówiąc nie żałuję - ile to razy zdarza mi się niechęć do mycia włosów wrr.. no a teraz na ratunek idzie mi właśnie ten oto szampon ;) no dobra, koniec mej histori ;P pora na recenzję!


Szampon zamknięty jest w dość przyjemnym opakowaniu - psikaczu :D Podoba mi się ta forma areozolu, łatwo się rozprowadza. Sam wygląd też kusi oko ;)
Jeżeli chodzi o konsystencję - w sumie jaką konsystencję ;p z pojemnika wydobywa się biała mgiełka, jakby taki rozpylany proszek.

A zapach? ja praktycznie go nie czuję. Nie wiem dlaczego tak o nim piszą ;P
Co do działania - jest świetne! 'Mycie' nie zawiera wiele czasu, więc jak już pisałam - coś dla leniwców ;D Rozpyalny proszek delkatnie matuje włosy, ale mi to w sumie nie przeszkadza. Na początku zabarwia je na kolor biały, ale po rozczesaniu szczotką tego nie widać - pozostałości zostają właśnie na niej.


Tak jak widać , całe to białe coś zostaje zdjęte z włosów na szcotkę ;p no i w powietrze, zawsze mam zadymiony pokój ;O no ale to nic ;P muszę przyznać, że doskonale radzi sobie z tłuszczem na głowie - nieźle radzi sobie z jego pozbyciem! Nawet raz zrobiłam taki test! Włosy myję co dwa dni - postanowiłam, że nie umyję ich standardowo, lecz właśnie tym szamponem. I faktycznie! włosy były świeże i mało tłuste!
Szczerze mówiąc jestem na tak temu rozwiązaniu i na pewno kupię go ponownie :)

Dziękuję za cierpliwość! się rozpisałam ;D
Miłego wieczorku! ;))

środa, 17 kwietnia 2013

Facebooka mam i ja!

WItajcie!

Pod wpływem impulsu również założyłam facebooka dla swojego bloga :)
Serdecznie Was Kochane zapraszam do polubień!


Mam nadzieję, że z czasem się w to wprawię i będzie to wyglądać nieco lepiej :) wydaje mi się, że jest  to dość dobre rozwiązanie, aby Was lepiej poznać i aby być na bieżąco ze wszystkim :)

Miłego dnia! :))

wtorek, 16 kwietnia 2013

mleczko do ciała, Alterra

Hello :)

Ależ nie mam ostatnio weny do zaglądania tu! nie mam ochoty pisać, a co najgorsze czytać! coś się ze mną dzieje?!

Zmusiłam się do wystawienia opini na temat mleczka do ciała z Alterry o zapachu Brzoskwini i Liczi.


Od producenta: Alterra mleczko do ciała Brzoskwinia i Liczi, dobroczynna i łagodna pielęgnacja. Każda skóra zasługuje na  indywidualną pielęgnację. Mleczko do ciała Alterra dostarcza skórze długotrwałego nawilżenia i nadaje jej uczucia świeżości  dzięki wyjątkowej kompozycji zapachów orzeźwiającej brzoskwini i odświeżającego liczi. Bogate składniki takie jk olej palmowy (z kontrolowanej biologicznej uprawy), olej z awokado, olej migdałowy (z kontrolowanej biologicznej uprawy) i masło shea (z kontrolowanej biologicznej uprawy) zapewniają skórze długotrwałą ochronę. Roślinna gliceryna dostarcza jej  długotrwałego nawilżenia. Olej z awokado,  olej migdałowy i olej z pestek brzoskwini czynią skórę aksamitnie miękką przez cały dzień.
       
      Gwarantowane cechy produktu:

  •  nie zawiera syntetycznych barwników, subsatncji zapachowych  i konserwujących
  • bez silikonów, parafiny i innych związków olejów mineralnych
  • am, gdzie to tylko możliwe, zastosowane skłądniki roślinne pochodzą z kontrolowanych biologicznie upraw i dziko rosnących zbiorów
  • dobra tolerancja przez skórę potwierdzona dermatologicznie
  • produkt nie zawiera substancji pochodzenia zwierzęcego
Składniki: Aqua, Glycine Soja Oil, Alcohol, Glycerin, Myristyl Myristate, Elaies Guineensis Oil, Cetearyl Glucoside, Glyceryl Stearate, Parfum, Sorbitol, Butyrosperminum Parkii Butter, Persea Gratissima Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Prunus Persica Kernel Oil, Sodium Cetearyl Sulfate, Xanthan Gum, P-Anisic Acid, Tocopherol, Sodium Cocoyl Glutamate, Linalool, Helianthus Annuus Seed Oil, Limonene, Sodium Hydroxide, Disodium Cocoyl Glutamate, Geraniol, Listchi Chinensis Fruit Extract

Pojemność: 250 ml
Cena:  w promocji około 4 zł
Dostępność: Rossman

Co o nim myślę?
To kolejny produkt, z którym przygodę zaczęłam przypadkowo - akurt stał na półce i kosztował 4 zł ;D więc jak mogłam go ominąć?
Ale do rzeczy.. Mleczko zamknięte jest w bardzo miękkim opakowaniu, w sumie jest ono dość nieporęczne.. Ciężko się je wydobywa - trzeba nieźle potrząsnąć. Inaczej by było, gdyby można było postawić je na główce, ale jest dość zaokrąglone i trzeba się trochę pomęczyć. Zamknięcie standardowo - na klik.

Jeżeli chodzi o zapach to jest on przyjemny, wyczuwam w nim brzoskwinię a zarazem coś innego - pewnie to liczi :D nie mam zielonego pojęcia jak ono pachnie.. Ale najważniejsze, że nie jest to aromat chemiczny!
Co do konsystencji - myślałam, że mleczko zazwyczaj jest rzadkie, a to jest dość gęste jak na mleczko przystało ;) Ciężko się je rozprowadza, zanim się je porządnie wmasuje to trzeba się nieźle nagimnastykować.

Najgorzej jest się właśnie pozbyć tej białej powłoczki. Z wchłanianiem też nie ma szału, no ale bynajmniej się nie lepi. Mleczko jest też wydajne - używam je od 3 tygodni, a jest go nieco mniej niż połowa.
Co do działania - fajnie nawilża i zmiękcza skórę, nie wiem czy to efekt jedynie tego czy też mojego żelu pod prysznic, ale ciało wydaje się nieźle odżywione. Nie podrażnia, nie uczula. Jakoś niczym konkretnym mnie nie zaskoczył ;) Ale myślę, że za te kilka groszy warto było zainwestować w coś takiego.

Miłego Wtorku!

środa, 10 kwietnia 2013

cukrowy peeling do ciała, HEAN

Hej!
Dzis przychodzę do Was z cukrowym umilaczem! a mowa o peelingu do ciała, który w zasadzie służy do kuracji ujędrniającej - ale ja go tak wcale nie traktuję ;P a dlaczego? bo aby się ujędrnić trzeba ćwiczyć, a mi się nie chce ;D poza tym nie wierzę, aby same kosmetyki coś dały. No ale o tym za chwilę..


Od producenta: Preparat pod prysznic zawiera mieszankę cukru i złuszczających drobinek.

  • odświeża i wygładza skórę
  • złuszcza zrogowaciałe warstwy naskórka
  • oczyszcza pory
  • poprawia jędrność i elastyczność skóry
Mieszanka cukru i złuszczających drobinek intensywnie usuwa martwe  komórki naskórka i odblokowuje pory. Masaż drobinkami pobudza ukrwienie i dotlenia skórę. Limonka - odświeża i tonizuje skórę. Wyciąg z żeń-szenia - stymuluje odnowę naskórka, odżwia i przeciwdziała starzeniu się skóry. Wyciąg z bluszczu - wspomaga modelowanie sylwetki, usuwanie toksyn ze skóry. D-panthenol - skutecznie nawilża, zapobiega podrażnieniom i nadaje skórze miękkość.

Nakładać na wilgotną skórę, masować ruchami kolistymi przez kilka minut. Następnie spłukać, osuszyć skórę i nałożyć balsam modelujący lub ujędrniający z serii Slim no limit.

Przebadany dermatologicznie.

Składniki: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Polyethylene,Cocamidopropyl Betaine, PEG-12 Dimethicone, Glycerin, Propylene Glycol, Polysorbate 20, Acrylates/ C10-C30 AlkylAcrylate Crosspolymer, Triethanolamine, Glyceryl Laurate, Hedera HelixExtract, Panax Quinquefolium Root Extract, Citrus Medica Limonum (Lemon) Fruit Extract, Potassium Cocoyl Hydrolyzed Collagen, Parfum, Limonene, Linalool, Panthenol, Sucrose, Hydrogenated Jojoba Oil,
 2-Bromo-2-Nitropropane-1, 3-Diol, Cl 19140

Pojemność: 200 ml.
Cena: ok 9 zł.
Dostępność: ja kupiłam go w Rossmanie

Moja opinia:
Moja przygoda z tym peelingiem zaczęła się w sumie przypadkowo, desperacko poszukiwałam 'jakiegoś' peelingu, ale albo zapomninałam, albo nie mogłam znaleść.. Aż w końcu wypatrzyłam go w Rossmanie, uf. Przyznam szczerze, że chodziło mi o byle jaki, byle by był! ale mogę stwierdzić, że to był strzał w 10. 

Peeling znajduje się w dość wygodnej i poręcznej tubce zamykanej na klik. Jest ona nieco ślizga, ale podczas kąpieli nie ucieka z rąk. Opakowanie jest przezroczyste - dokładnie widać ile kosmetyku nam jeszcze zostało.


a zapach? jest cudownyyyyy! piękny aromat limonki! zero chemii, a to cenię najbardziej ;) szkoda, że nie da się go opisać.. no ale nie będę tu dumać, po prostu warto ;P
Jeżeli chodzi o konsystencję jest dość zbita, dosłownie cukrowa - jeżeli się przyjrzeć widać te drobinki na zdjęciach. Ma intensywny kolor żółci nieco wpadającej w zieleń.


Można zauważyć też inne drobinki.


Na skórze rozprowadza się dobrze, lekko się pieni i delikatnie pieści ciało ;) 
Jeżeli chodzi o działanie to jestem na tak. Po zabiegu skóra jest miękka i gladka - co oznacza, że działa. Osobiście czuję, że jest odżywiona i nawilżona. Nie podrażnia. Nie widać żadnych zaczerwienień.
Muszę przyznać, że nie sprawdzałam kosmetyku pod względem wyszczuplającym - zależało mi jedynie na oczyszczeniu ;) Peelilngu powinno używać się 2 razy w tygodniu, ale ja jakoś systematyczna być nie potrafię ;P Tak więc działanie, konsystencja i zapach zdecydowanie mi odpowiadają ;)

A Wy jakich peelingów używacie?
Miałyście do czynienia z tym?

:)

niedziela, 7 kwietnia 2013

Sobotni makijaż.

Dzień dobry! :)

Jak Wam mija niedzielny poranek? Bo ja jeszcze w łóżku! ;D

Mam dziś dla Was mój wczorajszy makijaż - pierwszy tego typu post u mnie! Porobiłam kilka zdjęć więc stwierdziłam - czemu nie? najwyżej.. Przetrwam każdą krytykę :D Jest to w sumie pierwszy raz, gdy pokarzę swoją buźkę - cóż za nowości! ;P


I jak Wam się to widzi?



Jakąś mistrzynią w robieniu makijażu to ja nie jestem..ale wydaje mi się, że wyszło dość nieźle :)


Tak sobie zauważyłam, że na tych zdjęciach mam strasznie duży nos ;D chętnie bym je usunęła..
No ale `raz kozi śmierć`.

Do makijażu nie użyłam nic nadzwyczajnego, dosłownie kilka kosmetyków:


Od lewej:
1. Lirene - fluid matujący, odcień nr 13 - cappuccino.
2. MNY - mascara, The Colossal Volume Express
3. MUA - paletka cieni.
4. ALMAY, pure blends - puder sypki.
5. Lovely - kredka do oczu, odcień czarny.
6. Lovely - Lipp Gloss o efekcie chłodzącym z witaminą E.
7. HEAN - baza pod cienie.

W zasadzie dosłownie większość zaprezentowanej kolorówki nie była dogłębnie przedstawiana, ale to nadrobię ;) coś Was może bardziej interesuje?? :)



Liczę na szczere komentarze - krytyka też mile widziana!
Miłej Niedzieli ;*

piątek, 5 kwietnia 2013

Moje pierwsze dni w UK.

Dobry wieczór!




Dziś post niekosmetyczny, związany z moim wyjazdem do UK. Chciałabym się  Wami podzielić moimi pierwszymi wrażeniami, co Wy na to? Jeżeli jesteście zainteresowane to zapraszam do czytania ;D



Przybyłam tu dokładnie 12 dni temu, 24.03.2013r. Dzień wielkich zmian. Szczerze mówiąc było to dla mnie ogromne przeżycie! No bo jak to? opuścić dom rodzinny? żyć ta z dala od wszystkich? muszę przyznać, że jest mi cięzko, bo oprócz chłopaka nie mam tu nikogo.. No nie biorąc pod uwagę jego znajomych no i współlokatorów.. W sumie moje odczucia są dość mieszane, ale to w sumie nieważne.



Muszę przyznać, że życie tutaj dość różni się od tego w Polsce. Ludzie inaczej podchodzą do tego co robią, większość jest wesoła i gotowa pomóc innym - przynajmniej tak mi się wydaje ;D Mój język angielski jest straszny.. nie dość, że mało rozumiem, to nawet nie potrafię się nigdzie wysłowić.. moje odpowiedzi na wszystko to `yes` `no` albo `ok` - zasób słownictwa ogromny ;D ale podobno trzeba się przełamać.. mam nadzieję, że dam radę :)








Jeżeli chodzi miasta to odrazu widać różnice w stylu i budownictwie - wszystko raczej ceglane.





Moim zdaniem bardzo przyjemnie to wygląda, jakoś tak estetyczniej.





Moje miasto jest dość małe, więc pełno tu takich wąskich uliczek i domów szeregowych. większe  zdecydowanie się różnią. Chociażby ilością sklepów. Dziwne jest tutaj to, że każdy chodzi jak mu się podoba - ludzie potrafią pchać się przez ulicę przed każdy samochód aby przejść na drugą stronę, a jest to tolerowane!

Muszę przyznać, że jest to kraj dość dziwny, wszystko tu mają na odwrót! chociażby kierownice w aucie po lewej stronie ;p Albo jeżeli chodzi o krany w zlewie - są dwa ;O jeden kran ma gorącą wodę, a drugi zimną! i jak tu myć naczynia?! czasem nie daję rady ;p

Jeżeli chodzi o samo życie, to dość łątwo jest się tu utrzymać - jedzenie kosztuje w zasadzie grosze, a wybór jest ogromny. No jeżeli ma sie pracę to jest okey ;P ja mam zamiar zacząć szukać od poniedziałku.. starczy wakacji  ;p

Jeżeli chodzi o zakupy to robimy je najczęściej w ASDzie - bardzo przyjemny i podobny tani supermarket :D Lubię także tzw funciaka, gdzie dosłownie wszystko kosztuje 99p. Jest tego tyle, że nawet nie potrafię czegokolwiek wybrać ;p w zasadzie nie lubię jednego.. wszystko napisane jest w języku angielskim! więc jak mam sobie wybrać jakikolwiek kosmetyk do pielęgnacji?  chyab powinnam zacząć chodzić ze słownikiem  i sobie tłumaczyć..


Znalazłam tu nawet swój ulubiony sok! mniaam! same owoce ;D

Trochę się rozpisałam, a pewnie i tak miałabym wiele do powiedzenia.. tylko ciekawi mnie to, czy Was to interesuje?? :) a jeżeli tak, to co konkretnie?? :)

Na pżegnanie podeślę Wam troszkę wiosny!


Bo na szczęście tu zimy nie ma :) 


Dziękuję za wytrwałość!
Dobranoc ;*

środa, 3 kwietnia 2013

Odżywczy krem do rąk, BeBeauty

O tak! Uwielbiam kremy do rąk! Skóra moich dłoni od zawsze potrzebowała dobrego nawilżenia, a jej stan był zawsze okropny.. ale do czasu! Ponad tydzień temu zaczęłam używać biedronkowy krem do rąk, a jakie są tego efekty? Zapraszam do czytania :)


BeBeaty, odżywczy krem do rąk - skoncentrowana formuła. Krem należy do Eko kodeksu jakości green nature - zielona strefa skutecznej [pielęgnacji, która bazuje na hypoalegicznych, komfortowych formułach zawierających naturalne składniki roślinne.

Od producenta: Odżywczy krem do rąk stworzony został zgodnie z eko kodeksem jakości green nature:

  • zawiera naturalne składniki roślinne - masło Shea, olej palmowy, ekologiczny wyciąg torfowy i dodatkowo alantoinę - skłądniki o włąściwościach regenerujących i ochronnych, przywracających gładkość skóry, wspomagających naturalne procesy odnowy naskórka
  • nie zawiera alergenów i sztucznych barwników
  • wysoka tolerancja przez skórę wrażliwą: przeznaczony do pielęgnacji skóry suchej i zniszczonej, skłonnej do podrażnień
  • krem przebadany dermatologicznie - posiada pozytywną opinię dermatologów
Krem zawiera specjalnie wyselekcjonowane składniki roślinne odpowiedzialne za regenerację i odżywienie suchej i zniszczonej skóry rąk. Poprawia wygląd dłoni i chroni przed  niekorzystnym wpływem czynników zewnętrznych. Zmniejsza uczucie szorstkości, przywracając dłoniom miękkość i aksamitną głądkość. Stosowany regularnie pozwala utrzymać dłonie w świetnej kondycji.

Składniki: Aqua, Paraffinum Liquidum. Glycerin, Cyclomethicone, Caprylic/ Capric Triglyceride, Peat Extract, Ceteareth-25, Cetearyl Alcohol, Elaeis Guineensis (Palm) Oil, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Cetearyl Glucoside, Dimethicone, Stearyl Alcohol, Allantoin, Sodium Acrylate/Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Isohexadecane, Polysorbate 80, Sodium Citrate, Parfum, Stearic Acid, Tetrasodium EDTA, Carbomer, Xanthan Gum, Sodium Hydroxide, Citric Acid, Methylparaben, Propylparaben, Diazolidinyl Urea.

Pojemność: 75 ml.
Cena: w prpmocji 2,99 zł, a poza nią około 5 zł.
Dostępność: Biedronka

Co o nim myślę?
Krem zamknięty jest w małej, poręcznej tubce zamykanej na klik - co jest bardzo wygodne. Opakowanie

jest dość przezroczyste, aby ocenić ile nam produktu jeszcze pozostało.


Jeżeli chodzi o zapach jest przyjemny, nie wyczuwam żadnej nuty chemicznej, co też dobrze o nim świadczy.
Konsystencja jest trochę rzadka jak na krem do rąk przystało, ale osobiście mi to nie przeszkadza.


Nie rozlewa się aż tak strasznie, więc jest OK. Kolor ma biały, choć nie jest to czysta biel - wydaje mi się, że tonację ma lekko żółtawą, ale to trzeba się przypatrzeć ;p
Jeżeli chodzi o samo działąnie to muszę przyznać, że jestem zaskoczona pozytywnie! Wchłąnia się dość szybko, pozostawia po sobie jedynie delikatną i mięciutką powłoczkę. Poradził sobie doskonale z suchościa moich dłoni - i zrobił to jako pierwszy! Skończyły się moje problemy z szorstkością i brakiem nawilżenia. Od zawsze miałam skłonność do podrażnień - przez zimny wiatr, czy też gorącą wodę.. Dłonie wyglądały strasznie.. a teraz? jestem zadowolona z efektów :) Brak zaczerwienień, suchość wyeliminowana, czego chcieć więcej? ;) Kremu używam jedynie 2-3 razy dziennie, więc częstotliwość kremowania spadła nieźle :D
Muszę przyznać, że kupiłam go nie zwracając uwagi na działanie, pokusiła mnie jedynie cena, bo co to 3 zł? prawie jak nic.Niestety szkoda, że nie zaopatrzyłam się w większą ilość..

A Wy miałyście styczność z tym kremem?
Jak Wasze wrażenia?
Chętnie się dowiem ;D

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Wesołego Dyngusa! :)

źródło

Wiem, że jajko na pewno już zjedzone i że życzenia powinno składać się wcześniej, ale to nic!
Wesiołych Świąt Wielkiejnocy,
Uśmiechu na twarzy, 
Spełnienia marzeń,
Powodzenia w życiu,
a co najważniejsze:
Mokrego Śmigusa Dyngusa! :D

Miłego Dnia! ;*