Niewątpliwie to pudełeczko wygląda schludnie i przyciąga oko - firma? - nieznana, a co za tym idzie? `chcę wypróbować`. Na szczęście nie ja zdecydowałam o tym czy to wypróbuję czy nie! Masełko trafiło do mnie w kwietniowym GlossyBoxie. Recenzja dość późna, a dlaczego?
Na stronie Glossy można przeczytać (tłumaczone): Zima może być dla Twojej skóry dość ciężka. Teraz, gdy nadeszła wiosna, nastał czas, aby potraktować ją programem naprawczym. Właśnie to masło do ciała przeznaczone jest do skóry suchej i odwodnionej, poprawia wilgotność i doprowadza do natychmiastowej poprawy stanu skóry.
Skład:
Pojemność: 50 ml (wersja niepełnowymiarowa)
Cena: £ 9,95 / 200 ml
Moim zdaniem: Masełko zamknięte jest w małym, odkręcanym, plastikowym pojemniczku. Bez wątpienia przetrwa każdy upadek! Ma brązowy kolorek - tak jak sam produkt - co nieźle ze sobą współgra. Co do samego kosmetyku - hmm..
Może zacznę od konsystencji - jak na masło jest dość rzadka i strasznie się świeci! Kolor brązowy, ale bardziej podchodzący pod karmelowy - nawet kusząco wygląda. Ale to na tyle..
Zapach wręcz mnie odpycha, nie przypomina aromatu kokosa. Jest dziwnie hmm ostry, a zarazem wyczuwam w nim nutkę chemii - w sumie nie dziwne po takiej ilości składników ;)
Co do działania nie wiem czy mam dużo do powiedzenia, bo używałam zaledwie kilka razy.. Dość nietypowo się rozprowadza - z poślizgiem, tak jakby się nie wchłaniał, a był po prostu rozcierany - po dłuższej chwili faktycznie znika..
a co jeszcze zauważyłam? To, że delikatnie zabarwia skórę na brązowo (oczywiście jest to tylko efekt `do kąpieli`). Mimo wszystko jestem na NIE.
Nigdy nie miałam z tą firmą nic wspólnego, a cenowo pewnie też by mnie nie skusiła. Planuję zużyć kosmetyk do końca i na tyle mej przygody - chyba, że trafi się jeszcze w jakimś pudełeczku jako suprise :D
Ciekawie jest poznać coś nowego, nawet w miniaturkach :)